Piotr, nauczyciel długo przyglądał się Parce, młodej Ukraince. Po trzech miesiącach poprosił jej ciotkę, o rękę dziewczyny. Parka była wtedy w nieślubnej ciąży i ciotka wiedząc o tym uznała, że to jakiś cud, że tego nauczyciela Bóg jej zsyła. Powiedziała jej, że dzięki niemu, nie będzie musiała wchodzić na drzewo i skakać, pić naparu z ruty, ani iść do „babki” po zioła, aby którymś z tych sposobów pozbyć się dziecka. Uznała, że Polak, to dobra partia i dzięki małżeństwu z nim Parka będzie mogła urodzić wcześniej poczęte dziecko.
Młodej dziewczynie od początku Piotr się nie podobał. Był chudy i dużo starszy. Najprostsze słowa wymawiał obco. Nie chciała go.
Zaprosił ją na wycieczkę kolejką do miasta. Zwracała swoją urodą uwagę mężczyzn, oglądali się za nią, kiedy razem z Piotrem jadła lody.
Gdy napar z ruty nie pomógł, nie miała już wyjścia, musiała wyjść za tego polskiego nauczyciela. Ślubu udzielił im katolicki ksiądz razem z popem. W nocy, kiedy leżeli obok siebie przyznała się mu, jednym tylko słowem – „Myron”.
Kiedy urodziło się dziecko dali mu na imię, Leokadia, Lalka. Niedługo potem Petra, jak na niego mówiła, powołali do wojska. Przed wyjazdem długo żegnał się z córką. Wrócił po kilku miesiącach, chudy, brudny i z brzydką, byle jak zszytą w polowym szpitalu raną. Parka zwinęła jego mundur i wcisnęła go między belki w stodole, a zamiast portretu Piłsudzkiego w salonie powiesiła ikonę.
Kiedy na Ukrainę weszli Rosjanie „Petro biadolił z uchem przyciśniętym do radia”101. Kiedy pojawili się we wsi stracił i radio, i pracę. W szkole Rosjanie urządzili kwaterę, jeździli po mieście i spisywali wszystko, organizowali. Wieczorem spotkała Myrona, powiedział jej „dobrze ci tak. Wyszłaś za mąż za starca, a teraz pojedziesz z nim na białe niedźwiedzie”102. Zrozumiała, że będą wywozić Polaków. Ciotka Marynka stwierdziła „Zrób coś. Jeśli dasz się stąd ruszyć, zginiecie”103.
Dokwaterowano im rosyjskich lekarzy. Podczas rozmowy o ubraniach okazało się, że żona lekarza, Luba nie nosi bielizny. Od tej pory żyli z produkcji majtek. Na maszynie, którą dostali w prezencie ślubnym, Parka szyła żonom oficerów majtki. Dziesiątki majtek dziennie. Po wsi krążyły wieści, że wywożą całe polskie rodziny, jednak w ich wsi nic takiego się jeszcze nie stało.
Parka wiedziała, że musi coś zrobić, przyglądała się Rosjanom przez płot udając, że rozwiesza pranie, bądź robi coś w ogrodzie. Najważniejszy z nich oficer, Jurij Liberman, był przerażający. Lewa strona jego twarzy była poparzona, lewa ręka drewniana, a na lewej nodze miał metalową szynę. Ubrała się w swoją najlepszą sukienkę, umalowała i poszła do niego. Skłamała, że jej mąż nie jest Polakiem, że może się tak stać, że ludzie na nich doniosą. Oficer obejrzał ją od stóp do głów i kazał jej przyjść wieczorem.
Poszła. Przed wyjściem napiła się wódki. Wartownik nie chciał jej wpuścić, jednak ona nie odeszła, czekała. Kiedy Liberman pojawił się w oknie, spotkała jego oczy I po chwili wartownik pozwolił jej wejść. Rozebrał się szybko i położył na niej. Po powrocie myła się długo w miednicy drżąc z odrazy. To nie był jedyny raz, znosiła ten wstyd jeszcze kilka razy, aż stopniowo zaczęła tęsknić do „niespodzianek, jakie niesie każdy zwrot jego twarzy”104. Wywieźli wszystkich, oprócz nich. Zaszła w ciążę z tym oficerem. Stara kobieta z sąsiedniej wsi „zrobiła tak, że poroniła”105, jednak przez miesiąc chorowała. W tym czasie kwaterę przeniesiono w inne miejsce, a jedyne pamiątki po Libermanie, adres, złoty łańcuszek, kawałek materiału z jego koszuli i kilka pierścionków zakopała w ogrodzie pod śliwą.
Nie żałowała swojej zdrady. „Nie wstydzę się ani gwałtownej miłości na stole pełnym papierów, ani fal przyjemności, choć powinnam czuć tylko obrzydzenie”106. Kiedy Petro spytał czy to prawda, zaprzeczyła. Ale od tego czasu spali osobno, a on demonstracyjnie mówił po polsku.
Mimo trudnego czasu Piotr próbował pracować, lecz zaraz tracił pracę. Potem dowiedzieli się, że jego brat, wraz z ciężarną żoną i jej ojcem zostali zamordowani. Po tym zdarzeniu jej mąż siedział pochmurny w domu przy oknie i palił. Bał się. Kiedy ktoś o niego pytał mówiła, że go nie ma, i nie wie gdzie jest. W końcu doszło do tego, że obudził ją w nocy, wepchnął jej do rąk pistolet, wycelował w siebie prosząc, żeby go zastrzeliła. Przez pięć miesięcy musiał dla własnego bezpieczeństwa przesiedzieć w skrytce pod podłogą.
Mimo wszystko musieli wyjechać, bo on będąc Polakiem nie miał prawa tu pracować. Wsiedli do pociągu, który wywiózł ich do nieznanej Parce Polski. Ciotka Marynka zdecydowała się jechać z nimi. Wzięli ze sobą tylko skrzynię i walizkę ze zdjęciami oraz książkami, która i tak przepadła w drodze. Lalka nie zniosła podróży w dusznym pociągu. Umarła. Parka prosiła, aby osiedlić się przy jej grobie, w „gównianym Kluczborku”107. Petro miał przydział pracy jeszcze dalej, przy zachodniej granicy, dlatego był głuchy na jej błagania. Spakowali się i wsiedli znów do pociągu. Kiedy osiedlili się w Lewinie nie odzywała się do niego przez rok. Niedługo po przyjeździe do Polski ciotka Marynka umarła na zapalenie płuc.
Tu na Dolnym Śląsku on został dyrektorem w szkole, ona zaocznie zrobiła maturę i dostała pracę w bibliotece. Zamieszkali w małej ciemnej kamienicy przy rynku, jednak ona dalej nie pozwala mu się dotknąć, mówiąc, że nie da mu dziecka, że jej Lalka została tam w Kluczborku. Chodzili na zabawy do remizy, gdzie ona zawsze zakochiwała się w którymś z muzyków i wracali do domu, nie odzywając się do siebie. Dopraszała się od Piotra czułości i słów, ale ignorował ją, i wychodził trzaskając drzwiami.
Parka dwa razy odwiedzała swoje rodzinne strony, za każdym razem przywożąc stamtąd skrawki swojej przeszłości: kilimy, ręczniki, wyszywane koszule. Kiedy ponownie rodzi mu dziecko, on mimo jej nalegań, żeby nazwać ją Marynką – wybiera imię Ida.
Dalej nie jest szczęśliwa. Wciąż od nich ucieka. Kiedy wychodzi, córka z ojcem widzą jak prawie biegnie do wsi w jednej ze swoich odświętnych sukienek. Ojciec rzucał wówczas córce spojrzenie, w którym była prośba o wyrozumiałość „to nie jej wina, że jest taka”108.
Zakochała się posterunkowym Karabinowiczu. Mąż krzyczał na nią, że jest głupia i naczytała się romansów, żeby miała na uwadze dorastającą córkę. Ona nie zważając na nic, wyprowadza się z domu. Karabinowicz przyjął ją do siebie, ale czuła, że jej obecność nie jest mu na rękę. Lubił jej dotykać, a ona jego. Przy nim zamieniała się w słabą kobietę. Prała mu, gotowała, chciała mieć z nim dziecko. Zapożyczyła się w pracy by kupić mu motocykl. Ludzie plotkowali, że on mógłby być jej synem, że taki wstyd, odwracali od niej głowy na ulicy.
Córka nigdy nie wybaczyła jej tego, że ilekroć myślała o matce widziała ten sam obraz – najpierw jej nogi w nylonowych pończochach i w końcu ją samą, leżącą pod ogromnym cielskiem Karabinowicza. Szybko musiała dorosnąć. Nie chciała wpuścić matki do domu. Przejęła jej obowiązki, gotowała ojcu obiady.
Okazało się, że Mieczyk Karabinowicz wystąpił o przeniesienie. Spakował walizkę, wsiadł na motocykl i odjechał.
Wróciła do Petra i córki. Aby być z dala od ludzkich szeptów, przenieśli się do ludzi do małego domku na zboczu i żyli „obok siebie, nie z sobą jak obcy, którzy zmuszeni są przez pewien czas mieszkać razem”109.
Córka miała do niej żal. Wyjechała uczyć się we Wrocławiu, gdzie odwiedzał ją i pisał do niej tylko ojciec.
Petro umarł pierwszy, w niedzielę, kiedy śnieg był tak duży, że nie sposób było zawiadomić nikogo na dole. Parka ułożyła go na werandzie i codzienne wychodziła, próbując napisać na śniegu, że on umarł. Wciąż padający śnieg niweczył jej pracę, więc musiała zaczynać od nowa.
Siedząc sama z ciałem męża, przyprowadziła sobie do towarzystwa kozę. Przy jego posłaniu wspominała swoje życie.
Córka przyjechała na pogrzeb. „Całowały się na powitanie jak sąsiadki – muskały policzkami (…) Potem piły kawę i matka opowiadała jej plotki ze wsi. (…) Mówiła po swojemu myląc słowa polskie i ukraińskie. Kiedyś Ida nie mogła tego znieść, teraz przyzwyczaiła się – »właściwość jej matki« to tak samo jak jej drobne ciało, jak nerwowe ruchy, jak jej chichot”110.
Po pogrzebie Parka chciała zostawić ten dom, mówiła nawet Idzie, że się do niej wprowadzi, ale nie potrafi się stąd ruszyć. Córka nie wiedząc, co robić, posprzątała zapuszczony dom, zostawiła matce pieniądze i wyjechała, wracając do swoich spraw.
Kilka miesięcy później dowiedziała się o chorobie matki i zabrała ją do siebie. W końcu Parka trafia do szpitala, gdzie umiera. Ida jeszcze kilka dni po jej śmierci chodziła w jej szlafroku.
Parka, zmuszona sytuacją wychodzi za mężczyznę, którego nie kocha. Zdradza go i odchodzi, ale zawsze wraca, bo jak sama mówi on jest bezpieczny. Swoim ciągłym poszukiwaniem miłości rani nie tylko Petra, ale i córkę. Obco czuje się na Dolnym Śląsku i tęskni za krainą dzieciństwa, za Ukrainą. Całe życie ma za złe mężowi jego narodowość, która zmusiła ich do wyjazdu. Swoim postępowaniem sprawia, że jej córka też nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości i tworzyć trwałe więzi z ludźmi. Jak pisze Ostaszewski „w budowaniu trwałych więzi przeszkadza bohaterom (…) emocjonalny deficyt, uczuciowe wytłumienia. Nawet sytuacje graniczne – choroba, śmierć nie wytrącają ich z emocjonalnego letargu, skłaniają jedynie do analizowania sytuacji teraźniejszej i przeszłej”111.
Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.