www.eprace.edu.pl » kobiety-w-prozie-tokarczuk » Niebanalna, bo Najbrzydsza

Niebanalna, bo Najbrzydsza

Występowała w cyrku. Miała wielką głowę pełną narośli i wypukłości, niskie czoło pokryte bruzdami, maleńkie szpary oczu, ogromnie opuchnięte, zawsze otwarte usta, spiczaste zęby. Całą jej twarz pokrywał długi aksamitny meszek. Nawet jej uśmiech wyglądał jak grymas. Ludzie porównywali w lustrze wspomnienie jej twarzy z własną i oddychali z ulgą. Podczas pokazów nie mówiła, choć jak się potem okazało potrafiła i to całkiem mądrze. Była konkretna, wręcz mądrzyła się, choć wydawało się, że słowa przez nią wypowiadane będą tak samo dziwne jak jej twarz. Mówiła w wielu językach, ale w żadnym dobrze, ponieważ od dziecka wychowała się w cyrku, w międzynarodowej trupie wszelkiej maści dziwolągów.

On, specjalnie za nią, przyjechał do Wiednia. Fascynowała go, zastanawiał się, jak to jest być kimś takim jak ona, jak widzi się wszystko oczyma podobnymi do świńskich, jak czuje się zapachy przez zniekształcony nos i jak to jest dotykać siebie takiej. Nie było mu jej żal, patrzył sercem na jej serce i pokochał ją jak anioła o odrażającej twarzy. Wyobrażał sobie jak to jest kochać się z nią, całować się, ściągać z niej ubranie. Kręcił się koło cyrku kilka tygodni, aż w końcu zdobył zaufanie dyrektora, załatwiając im kontrakt. Wtedy pozwolono mu sprzedawać bilety, z czasem zastąpił grubą konferansjerkę, bo lepiej od niej „rozgrzewał” publiczność przed występami Najbrzydszej.

Lubił ją podglądać i obserwować godzinami. Wtedy jego obrzydzenie malało, aż czasami nawet wydawała mu się zwyczajna. Dzięki niej zarabiał, stawiano mu wino za opowieści o niej. Opisem jej twarzy czarował młode i piękne kobiety, które kazały sobie o niej opowiadać nawet podczas stosunku.

Wymyślił na jej temat mnóstwo obrzydliwych historii, bo ona sama nie wiedziała, dlaczego tak wygląda, skoro od niemowlęctwa była w cyrku i każda z tych jego wymyślonych historii, mogła być prawdziwa.

Kiedy cyrk wracał do Wiednia na zimę oświadczył się jej. Drżała i zarumieniła się, ale powiedziała „dobrze” kładąc głowę na jego ramieniu. Czuł, że ma szczęście, że trafiła mu się najbrzydsza z kobiet, że tylko głupcy uganiają się za najpiękniejszymi. Ona garnęła się do niego jak oswojone zwierzątko. Chciał ją pokazać całemu światu, snuł plany.

Kiedy powiedziała mu, że wolałaby osiąść z nim w głuszy, gotować mu, wychowywać dzieci i zajmować się ogrodem, zadecydował za nią mówiąc: wychowałaś się w cyrku. Chcesz, potrzebujesz, aby na ciebie patrzono. Umarłabyś bez wzroku tych ludzi”99.

Ślub wzięli w małym kościele. Księdzu, który im go udzielał tak trzęsły się ręce, że o mało nie zemdlał. Gośćmi byli tylko cyrkowcy, bo powiedział jej, że nie ma żadnej rodziny. Przez całe wesele odwlekał moment pójścia z nią do łóżka, jakby trochę bał się tego zbliżenia. Kiedy w końcu byli sami, poprosiła, żeby dotknął jej twarzy. Nie zrobił tego, a kiedy nie widziała, zamknął oczy i posiadł ją jak każdą inną, bez uniesień.

W następnym sezonie, sami już dbali o siebie. Zrobił jej zdjęcia i rozesłał je po świecie, mieli mnóstwo występów. Jeździli pierwszą klasą, ona w kapeluszu z gęsta szarą woalką. Kupił jej sukienki i wiązał jej gorset, więc wyglądali jak normalna ludzka para. Jednak ciągle, nawet kiedy najlepiej im się powodziło, on od czasu do czasu uciekał. Widać taka była jego natura. Schodził ku portowym „melinom” z plikiem banknotów, za które pił i opłacał prostytutki. Kiedy zrobiła mu o to pierwszy raz wyrzuty, uderzył ją w brzuch – dalej bał się dotknąć jej twarzy.

Po lekturze listu profesora z Wiednia, nie opowiadał już o żonie, jako efekcie syfilisu czy potomku wściekłego wieprza. Teraz powołując się na badania naukowe, przedstawiał ją jako mutanta, wybryk natury, błąd ewolucji. Profesor, dzięki któremu uzyskał te informacje wziął go nawet na bok i spytał czy nie myśleli o dziecku.

Jakiś czas potem, bez związku z rozmową między nim a profesorem, powiedziała mu, że jest w ciąży. Od tego czasu targały nim dwa pragnienia. Z jednej strony chciał, aby dziecko było takie jak ona, z drugiej przerażała go ta myśl, bo przecież to było także jego dziecko. Śnił, że wyrywa dziecko z brzucha żony, żeby ochronić je od jej genów, albo, że to on jest tym dzieckiem uwięzionym w jej wielkim ciele. Kiedy ludzie widzieli jej brzuch, to jakby trochę wybaczali jej tą brzydotę. Zadawali jej pytania o dziecko, a ona zawstydzona odpowiadała prawie szepcząc. Wszyscy robili zakłady, co się urodzi, jakiej będzie płci i czy będzie tak samo nieestetyczne jak ona. Ona tymczasem szyła kaftaniki.

Uważała, że ludzie są samotni i żal jej ich było, kiedy siedzieli wpatrzeni w jej brzydotę, uważała, że oglądają ją po to, aby wypełnić sobie czymś swoją własną pustkę. „Czasami myślę, że ludzie mi zazdroszczą. Ja jestem przynajmniej jakaś. A oni bez niczego wyjątkowego, bez właściwości”100.

Urodziła bez kłopotów, cicho i prawie bez pomocy, jak zwierzę, położna przyszła tylko przeciąć pępowinę. Zapalił światło, żeby przyjrzeć się dziecku. Było jeszcze gorsze niż jego matka, aż musiał zamknąć oczy, potem dopiero stwierdził, że dzidziuś to dziewczynka.

Znów czuł się rozdarty, jednocześnie cieszył się i rozpaczał. Marzył i ogarniał go strach. Planował przyszły sezon. Napisał list do profesora, umówił fotografa, który trzęsącą się ręka zrobił zdjęcia matce i córce.

Po urodzeniu dziecka po raz pierwszy pocałował ją w twarz. Choć tylko w czoło, jednak dla niej to i tak było dużo. Jej twarz rozjaśniła się i spojrzała na niego innym wzrokiem.

Wczesną wiosną obie zachorowały. W gorączce próbowała karmić dziecko nie rozumiejąc, że ono umiera i nie ma siły ssać. Po jego śmierci ocknęła się na chwilę, ale tylko wydała z siebie rozpaczliwy skowyt. Nie mógł znieść tego krzyku, więc uciekł z mieszkania, pozwalając umrzeć i jej samej.

Kiedy Najbrzydsza umarła, zamknął się sam w pokoju i patrzył na nie, obie nagie, ciężkie materialne. Zadzwonił do profesora i kazał mu je ratować. Podpisał się pod dokumentem, który pozwolił profesorowi na badania oraz na wypchanie jego żony i córki, aby stały się nieśmiertelne. Uczony dołączył obie do większej kolekcji: dwugłowych niemowląt, zroślaków wszelkiej maści w Patoloisches Museum.

Urodzona w cyrku, szokująca swoją brzydotą widzów na całym świecie kobieta, wzbudziła zainteresowanie mężczyzny, który oczarowany nią, jeździł za cyrkiem, aby w końcu zaproponować jej małżeństwo. Wydawałoby się, że Najbrzydsza dostała gwiazdkę z nieba. Jednak mężczyzna jest nią wyłącznie zafascynowany, nie potrafi jej pokochać jak człowieka, traktuje ją jak cenny przedmiot, coś, czym może się pochwalić i co odróżnia go od reszty świata. Jest mężem najbrzydszej kobiety świata, która nie tyko, że przynosi mu doskonały zarobek, to jeszcze oswojona jak zwierzę, jest mu się całkowicie poddana.

Mimo, że ona marzy o małym domku z dala od ludzi, w spokoju, on wybiera za nią inny scenariusz. Nadal ma być sensacją miast i miasteczek. Okazem za zobaczenie, którego ludzie gotowi są zapłacić. Jej mąż rozkręca interes wymyślając coraz to nowe i coraz bardziej okrutne historie, wyjaśniające przyczynę brzydoty żony. Nie liczy się w ogóle z jej zdaniem, a już na pewno nie z uczuciami. Jego małżeństwo z Najbrzydszą, nie jest bezinteresowne. Mimo zaakceptowania jej brzydoty nadal nie jest w stanie pocałować jej w usta, kocha się z nią z zamkniętymi oczami, z obowiązku a nie z miłości. Pod jego wpływem, kobietą godzi się na liczne męczące pokazy i badania u profesora. Po jej śmierci, sprzedaje ją i ich własną córkę do instytutu, gdzie dołączają je do galerii dziwolągów.

Bohaterka uważa, że ludzie, którzy na nią patrzą zazdroszczą jej, ponieważ jest wyjątkowa, charakterystyczna, każdy, kto raz ją zobaczy będzie o niej pamiętał. Nie jest nieszczęśliwa z powodu swej brzydoty, ale w momencie, kiedy wydaje jej się, że ma szansę na normalne życie, na normalny dom, że nie będzie musiała już być sensacją prowincjonalnych miasteczek, jej ukochany nawet nie wdając się z nią w dyskusje, wmawia jej, że nie umiałby żyć bez spojrzeń ludzi. A ona umiałaby.

Mimo, że nie znała innego życia jak w cyrku, miała nadzieję, że mężczyzna, który ją wziął za żonę, zabierze ją z miejsca, gdzie codziennie musiała zmagać się z ogromem, pełnych wyrazu obrzydzenia twarzy. Potrzeba akceptacji sprawiła, że stała się znów bezwolnym przedmiotem tyle, że już nie w cyrku.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.