www.eprace.edu.pl » kobiety-w-prozie-tokarczuk » Poszukująca głosu

Poszukująca głosu

Krysi Popłoch, urzędniczce z banku w Nowej Rudzie śniło się, że ktoś do niej. Początkowo były to słowa nielogiczne i wyrwane z kontekstu. W końcu usłyszała wyraźnie wypowiedziane zdanie, miły, męski głos szeptał: „Mam na imię Amos”80. Krysia zaczęła z nim rozmawiać. Amos pytał ją o zdrowie, o pracę, o jej rodziców. Zapytała go z niepewnością gdzie jest, a on odparł, że w Mariandzie. Spytała, co robi w jej uchu. Odpowiedział: „Jesteś niezwykłą osobą i pokochałem cię. Kocham Cię”81. Zrobiło to ogromne wrażenie na trzydziestoletniej kobiecie, mieszkającej wciąż z rodzicami, która aby nie czuć się bezbarwną, przeźroczystą urzędniczką, z każdym rokiem robiła sobie coraz mocniejszy makijaż. Nagle poczuła, że jest bezgranicznie i bezwarunkowo kochana. Pozornie w banku była ważna, najlepiej ubrana, z modną blond fryzurą, jednak jej życie było bezbarwne. Po pracy, „obwieszona” zakupami wracała brudnym autobusem na wieś, do domu, w którym nic się nie działo.

Może dlatego, postanowiła odnaleźć mężczyznę, do którego należał głos. Po pracy, poszła na pocztę i w książkach telefonicznych szukała Amosa. Początkowo w Mariandzie, czyli obecnej Częstochowie, a potem także w innych miastach. Mimo długiego wertowania nie znalazła żadnego Amosa. Uznała, że to jakiś szyfr i wtedy – bingo! – odnalazła A. Mosa w Częstochowie.

Po świętach przyszło do banku zawiadomienie o kursokonferencji właśnie w Częstochowie. Postanowiła pojechać. Poszła pod dom A. Mosa i kręciła się pod nim dość długo, jednak nie zdecydowała się wejść. Szkolenie okazało się tak nudne, że w notatniku malowała kwiatki i rozglądała się po sali. Wieczorem były korniszony i wódka, a ręce mężczyzn błądziły po kolanach kobiet. I tak przez trzy dni.

Czwartego dnia Krysia stanęła przed drzwiami A. Mosa. Zapukała. Otworzył jej szczupły mężczyzna w pidżamie, palący papierosa. Wpuścił ją do środka. W mieszkaniu był bałagan. Pewna, że to jest właśnie głos z jej snów powiedziała „to ja jestem Krysia”82. Mężczyzna uparcie szukał jej twarzy w pamięci, pstrykając przy tym palcami. Przewijał w głowie imprezy, na których był, poznane kobiety, spytał nawet czy przypadkiem ze sobą nie spali. Zaprzeczyła i opowiedziała mu o swoich snach, w których on do niej mówił. Był zdziwiony i uznał ją za agentkę UB. Powiedział, że już dostał paszport i wyjeżdża stąd. Po czym stwierdził, że jest zajęty i dał jej do zrozumienia żeby sobie poszła. Powiedziała do widzenia i wyszła.

Płakała całą drogę na dworzec. Na miejscu dowiedziała się, że ostatni pociąg do Wrocławia już odszedł, więc zamówiła herbatę i czekała na następny. Po jakimś czasie usłyszała jego głos. Spytał, co mówił do niej w jej snach. Sprawdził, że następny pociąg ma dopiero rano i zaprosił ją do siebie, zaznaczając, że ma dwa pokoje. Zawahała się, ale poszła. Powiedziała mu, że chyba go z kimś pomyliła, może to wcale nie była Częstochowa i że będzie szukać dalej.

W jego domu zobaczyła wkręconą w maszynę kartkę papieru z wierszem. Tytuł brzmiał „Noc w Mariandzie”. To był znak, poczuła szybciej pulsującą krew. Zaakceptowała tego chudego mężczyznę z zaczerwienionymi oczami jako tego, który wchodził w jej sny. Przytuliła się do niego. Pachniał kurzem, papierem i dymem z papierosów. Szepnęła mu „A jednak to ty, znalazłam cię”83. Pocałował ją i zaczął rozbierać. Zniosła to jak ofiarę za to, że on ją pokochał i nawet poddała się rytmicznym ruchom jego ciała, obejmując go rękoma. Kiedy było po wszystkim nastawił budzik i powiedział, że czas spać, ponieważ rano ma pociąg. Spytała, dlaczego ją pokochał. Odpowiedział „przyjechałaś do nieznajomego faceta przez pół Polski. Opowiedziałaś mu swój sen i poszłaś z nim do łóżka. To tyle. Jesteś walnięta”84.

Dowiedziała się, że Mariand to „knajpa” na rynku, w której zbierają się miejscowi „menele” i piją wódkę. Ciągle niedowierzała temu, co ją spotkało. Rano wracała do Nowej Rudy. Spała po tym wydarzeniu cały dzień i udawała, że zapomniała o tej głupiej podróży do Częstochowy. Zapomniała też o tlenieniu włosów, o malowaniu paznokci.

Po jakimś czasie we śnie pojawił się znów głos Amosa. Krysia poszła do jasnowidza, od którego dowiedziała się wszystkiego i była spokojna.

W nocy znów głos Amosa powiedział „kocham Cię, jesteś niezwykłą osobą”85. Wydawało się jej, że rozpoznała ten głos, że wie, do kogo należy i usnęła szczęśliwa. Rano obudziła się z poczuciem, że coś wie, ale nie za bardzo wiedziała co.

Prosta kobieta mieszkająca tylko z rodzicami, codziennie wchodząca w utarty i dobrze znany jej schemat życia urzędniczki bankowej, nagle we śnie dotyka mocy uczucia. Czuje się prosto, bezwarunkowo kochana przez mężczyznę. To burzy dotychczasowe życie Krysi, bo nagle dostrzega w nim brak miłości. Głos Amosa zaczyna wchodzić głęboko w jej świadomość, dając pozór szczęścia i bycia kochaną. Skąd się wziął głos w głowie Krysi, czy Amos był postacią stworzoną przez jej podświadomość, czy rzeczywiście – za pomocą jakiejś nieznanej magii – ktoś gdzieś ją pokochał? Może ten głos miał na celu uświadomienie Krysi niepełności dotychczas prowadzonego przez nią życia. Problem zaczyna się wtedy, kiedy Krysia za wszelką cenę postanawia przyporządkować głos i imię realnemu mężczyźnie. Odzywa się w niej zagłuszone pragnienie prawdziwej, zwyczajnej więzi z mężczyzną. Wyszukała kogoś, o podobnym nazwisku i pojechała do niego, licząc, że jej sen nie jest tylko jej wyimaginowanym światem, że jest realny. Stworzyła w swojej głowie iluzję i wmówiła sobie, że ona istnieje. Jednak miłość ze snów zostaje zderzona z rzeczywistością, która w brutalny sposób obchodzi się z magią słów, które bohaterka usłyszała we śnie. A. Mos okazuje się nieudacznikiem, kreującym się na poetę. Już w samym szukaniu jej w pamięci widać, że tworzone przez niego relacje z kobietami są przypadkowe, czysto fizyczne i nierozerwalnie związane z dużą dawką alkoholu. Za swoją szansę uważa wyjazd za granicę, lecz czytelnik ma wrażenie, że to kolejna kreacja A. Mosa, szansa, którą szybko zaprzepaści.

Podczas spotkania z tym człowiekiem, Krysia okazuje się naiwna. Chcąc potwierdzić prawdziwość swojego wyśnionego świata, zgadza się na kontakt fizyczny, z którego nie czerpie żadnej przyjemności. Jednoznacznie też odczuwa, że jej „ofiara” była dla niego jedynie zaspokojeniem żądzy. Jest to dla niej przeżycie upokarzające. Wraca więc z powrotem do snu, w którym jest tą wyjątkową i kochaną. Zatraca się we śnie, zamiast go odegnać. Nie chce zapomnieć, znów marzy o Amosie, tym właściwym, wyidealizowanym.

Na koniec autorka kpi z nas, wprowadzając wątek jasnowidza, który sprzedaje bohaterce jej przyszłość, jak dobrą bajeczkę.

Tokarczuk, pisząc o tym zdarzeniu z ironią spogląda na ludzką potrzebę miłości, piękny sen obdziera z magii, konfrontując go z rzeczywistością. Tęsknota poszukiwaczki jest niestety w każdej kobiecie. Często powielają one te same naiwne błędy, wierząc w szczęśliwe zbiegi okoliczności. Traktują życie jak telenowelę, w której wystarczy jedno słowo, czy jedno spojrzenie, aby odnaleźć miłość. Tragizm tej opowieści jest tym większy, że to nie będzie zapewne ostatnia próba Krysi w odnalezieniu Amosa (Amora?). Słowa, które słyszy bohaterka zagłuszają jej rozsądek, magiczny głos Amosa rozbudza bowiem w niej potrzebę bycia kochaną i kochania. A może sens jest inny? A jeśli każda z nas kobiet jest marzycielką, poszukującą miłości. Mimo niepowodzeń wciąż wierzymy, że gdzieś jest ktoś, kto gotowy jest nas pokochać, ktoś nam przeznaczony.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.