www.eprace.edu.pl » kobiety-w-prozie-tokarczuk » Winowajczyni

Winowajczyni

„Jej mąż zamieniał z nią może pięć słów dziennie, starszy syn praktycznie nie bywał w domu, a córka zamykała się w pokoju i słuchała ponurej brzękliwej muzyki”41. Nawet kot C. z opowiadania Zamknij oczy już nie żyjesz woli przesiadywać na balkonie i oglądać wieżowce, nie zwracając zupełnie uwagi na swoją panią. Bohaterka opowiadania, spoglądając w lustro myśli o sobie – pani Nikt. Czuje, że jest bezbarwną, nijaką urzędniczką w drucianych okularach i skromnych kolczykach. Może dlatego, tak lubi czytać kryminały.

Nigdy nie potrafiła wytłumaczyć bibliotekarce czy księgarzowi, czego w nich szuka, choć podświadomie wiedziała, że kryminał powinien zawładnąć jej życiem. Wejść w nie, sprawić, żeby „czytanie” rządziło każdym dniem. „Szukała prawdziwszych ludzi i zbrodni bardziej mięsistych. Bardziej skomplikowanych motywacji i istnienia dowodów, których detektyw nigdy nie weźmie pod uwagę. Nie chodziło jej o krew i mięso, nie o jatki, nie o koszmary. Tego miała dosyć w telewizji. Pragnęła czegoś nietypowego, schematu nie do końca jasnego, wyzierającego tylko na powierzchnię od czasu do czasu, żeby się przypomnieć. Chciała także czegoś, co by jej dotyczyło, szarpało za ramię, nie dawało spać”42. Kiedy zaczynała czytać, zapominała o tym, że jest pomijana i niezauważana. Od tego momentu wszelkie przejawy zainteresowania przeszkadzają C., bo odrywają ją od książki. „Oparła głowę o poduszkę i popijając małymi łyczkami gorącą kawę zaczęła czytać. Tak właśnie mogłaby spędzić resztę życia – nie wychodzić z łóżka i czytać kryminały”43. Czynności tej, nadany jest niemal mistyczny wymiar – nie zdarzyło jej się wziąć książki i odłożyć przed skończeniem. Przeczytanie pierwszych zdań traktowała jak złożenie ślubu czy podpisanie kontraktu – nie kończyła dopóki osoba mordercy nie została ujawniona. Pożycza nowy kryminał i jakież jest jej zdziwienie, kiedy pisarze kryminałów, zaproszeni do dworku Urliki, mimo rozwoju akcji, nadal pozostają żywi.

C. uparcie śledzi ich dzień, jednak żadna zbrodnia, oprócz tej w grze w „mordercę”, nie wisi w powietrzu. Z każdą minutą spędzoną z książką, robi się coraz bardziej niecierpliwa i coraz bardziej wyczekuje jakiegoś momentu przełomowego. W końcu, sama postanowiła coś z tym zrobić. „C. była porządną czytelniczką, lojalną wobec gatunku i im większą czuła pokusę tym bardziej jej się opierała. Lecz gdy wszyscy goście Urliki, dotrwali w zdrowiu do kolacji, była już naprawdę wściekła”44.

Kiedy zrobiło się ciemno i mąż usiadł przed telewizorem wieczór zrobił się długi i pusty, „przesycony dziwnym oczekiwaniem”45. C. poczuła niejasno, że powinna coś zrobić, załatwić coś bardzo ważnego. Ułożyła się wygodnie w sypialni na zaścielonym łóżku i myślała. Potem po jakimś czasie wszystko wydało jej się zupełnie proste. Włożyła płaszcz i buty. Bez trudu udało jej się dostać do salonu na dole”46.

Na pierwszą swoją ofiarę wybiera panią domu Urlikę. W jej bibliotece znalazła nóż do rozcinania książek i wróciła do sypialni ofiary. „Urlika w niewytłumaczalnym odruchu instynktu samozachowawczego przebudziła się a przynajmniej przetarła oczy. – Co? – zapytała nieprzytomnie, a wtedy C. odwracając od niej głowę zadała cios. Zdziwiła się, że to było tak proste”47. Po wszystkim jednak czuje obrzydzenie do tego wszystkiego, do martwego ciała, do tego domu, a przede wszystkim do siebie. Wyciera jeszcze o pościel rękojeść noża i jak tylko może najszybciej wymyka się stamtąd. Następny dzień zaczyna oczywiście od czytania, zacierając ręce z zadowolenia, kiedy zdesperowani pisarze szukają mordercy. Sygnały ze świata rzeczywistego C. ignoruje, a wszelkie próby przerwania jej czytania odbiera z wyraźną agresją. W końcu zamyka się z książką w łazience. Jest wyraźnie niezadowolona z przebiegu śledztwa, jaki bez udziału policji podjęli pisarze i postanawia wrócić do dworku Urliki. Wchodzi do jej sypialni po nóż i idzie do parku, gdzie wszyscy szukają śladów, które zostawił morderca. Zakrada się do Fruchta, który był najbliżej niej. Cieszy się, że to on zginie kolejny, ponieważ nie go lubiła. Powiedziała do niego – „otwórz oczy już nie żyjesz”48 – a kiedy się odwrócił zadała cios. Wytarła nóż o obrus i zostawiła go na stole. Tym razem przestraszeni goście Urliki dzwonią na policję. Po tym telefonie, w willi pojawia się komisarz Fontane. Komisarz zadaje pisarzom te same standardowe pytania, po czym nakazuje im pozostanie w willi. Jednak Lou, najmłodszy z pisarzy, postanawia zamienić ten dziwny dom na rzecz hotelu, tym samym wyznaczając siebie na kolejną ofiarę. C. spycha go z hotelowego balkonu, co w pierwszej chwili sugeruje policji samobójstwo, jednak znaleziony na miejscu obcas (z buta C.), skutecznie rozwiewa te przypuszczenia. Po tym fakcie podejrzenia komisarza Fontane’a automatycznie przenoszą się z mieszkańców willi na osobę spoza kręgu pisarzy kryminałów. „Zaczął wypytywać ich o zupełnie inne rzeczy. Zapytał na przykład czy wiedzą ilu mają czytelników (...) Zapisywał na serwetce, kiedy szacunkowo podawali mu ilości. (...) – To mogą być setki tysięcy ludzi – odezwał się komisarz i gwizdnął z podziwem. – Czy wiecie, co to za ludzie?”49 Pisarze, rozmawiając z komisarzem, snują najrozmaitsze teorie na temat swoich czytelników. Anne – Marie, – z satysfakcją w głosie – mówi, że w przeważającej części są to kobiety, bo jak twierdzi one zawsze czytają więcej.

Narrator, puszcza oko do czytelnika, wkładając w usta Longfelow’a słowa – „mam swoją teorię na ten temat, że czytanie kryminałów to czysta terapeutyczna kompensacja. (...) Gdyby nie czytali kryminałów z pewnością staliby się mordercami – zachichotał” 50. Kolejną ofiarą staje się odkrywczyni płci mordercy – Anne – Marie du Lac. Kiedy komisarz wysnuwa wniosek, że morderca zabija tylko pisarzy i pannie Schatzky nic nie grozi, C. zniechęca się do książki. Odkłada ją nie czytając ostatniej strony – łamie swoje stare zasady.

Nurtuje pytanie, dlaczego morderczyni nie czyta ostatniej kartki? Czyżby nagle dotarło do niej, że dobre kryminały kończą się zawsze ujawnieniem mordercy, którym w tym przypadku jest ona sama? Bohaterka Tokarczuk porusza się między dwoma rzeczywistościami. Tą, w której jest C. – matką, żoną i czytelniczką kryminałów oraz płaszczyzną książki, w której morduje. Książka, do której przechodzi uświadamia jej, że w momencie, gdy ludzie w kryminale są prawdziwi, nawet jeśli są pisarzami kryminałów, to jest on nużący i nic się w nim nie dzieje. Morderczyni zdaje sobie sprawę, że to, co czyta jest papierowe i nigdy nie będzie rzeczywiste, a tym samym tak fascynujące, aby uwolniła się od świadomości, że jest zwykłą przeciętną kurą domową, która już nigdy nie będzie miała swoich pięciu minut w życiu. Postanawia wniknąć do świata książki, pociągnąć za sznurki i zmienić fabułę, aby spełniała ona jej – nie zrealizowane dotąd – oczekiwania. Wydaje się, że autorka chciała nam tą historią uświadomić, jak duże znaczenie ma to, dokąd uciekamy i jakie mamy marzenia, ponieważ, nasza podświadomość często wymyka nam się spod kontroli. Tokarczuk gra z nami, odpowiadając na odwieczne pytanie, czy nasze pragnienie sensacji, którego nie doświadczamy w normalnym, nudnym życiu może się stać groźne i tak jak komisarz Fontane, przeniknąć do rzeczywistości. Opowiadanie to, mimo że jest dość powierzchownym i skrótowym studium morderczyni, pozwoliło Tokarczuk pokazać, że jesteśmy wielopłaszczyznowi i wielu sytuacjach, za każdym razem determinują nami inne czynniki, to jednak tworzymy jedną całość. Pokazuje też, jak wielka jest siła przyzwyczajenia człowieka. C. miała pewność, że każdy kryminał opiera się na zbrodni, czytanie było dla niej rytuałem, elementem misterium. W momencie, kiedy czytana przez nią książka mija się z tymi podstawowymi założeniami wywołuje to u niej frustrację, która nakazuje jej, przywrócić książce prawidłową – według niej – strukturę. Co dalej dzieje się z morderczynią tego do końca nie wiemy. Domyślamy się, że komisarz w staromodnym kapeluszu i prochowcu, który kieruje się do klatki C. to Fontane, ale autorka w tym momencie kończy akcję i możemy się tylko domyślać finału tej historii.

Różne pytania mogą nurtować czytelnika. Dlaczego C. zabijała? Czy tym rekompensowała sobie szarą rzeczywistość? Czy to wina kryminału, który nie zaspokoił jej oczekiwań, nie przyniósł zbrodni, której się spodziewała i chciała o niej przeczytać. Poczuła w sobie moc nadawania sensu rzeczom, które tego sensu wcześniej nie miały i ta moc dała jej poczucie bycia ważną. Nie skończyła na jednym morderstwie, bo to ona teraz rządziła w książce, dostała moc kreacji świata i pragnęła zostawić ją w swoich rękach. Wymykała się z domu i wchodziła do świata książki, aby tam zaistnieć, aby na jej stronach budzić strach i przerażenie. W końcu miała książkę, która jej dotyczyła, od której nie mogła się oderwać, która sprawiła, że zaangażowała się w nią całkowicie. Momentem przełomowym w życiu C. stał się ów wieczór „pełen dziwnego oczekiwania”51, w którym zadecydowała, że zabije. Po pierwszej ofierze książka zaczyna ją ciekawić, w końcu ma prawdziwe morderstwo, a nie iluzję, jaką stwarzali pisarze, tworząc jedynie w grze mordercę. Cząstka boskości, posiadania władzy i tworzenia przejmuje kontrolę nad życiem urzędniczki i wyzwala w niej możliwości i pragnienia, o jakich nie miała wcześniej pojęcia. Zastanawiające jest to, czy cała tragiczność bohaterki nie polega na naszej ludzkiej potrzebie sensacji. Czyżby w czytelniczce kryminałów wyzwoliła się – tak dobrze znana ze starożytnych igrzysk – żądza krwi? Przecież od razu dowiadujemy się, czego C. szuka w kryminałach – „szukała prawdziwszych ludzi i zbrodni bardziej mięsistych”52. Jednak z drugiej strony C. sprawia większą przyjemność czytanie o sobie, dociekanie mordercy, niż zabijane. Cóż, podobno cel uświęca środki. C. osiągnęła to, czego chciała, zniwelowała rozczarowanie książką, sama tworząc jej scenariusz.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.