Ten sam instynkt tworzenia na stałe związuje Marię Kowalską z szopką w Bardzie. W ciszy swojego domu dodaje do niej nowe elementy, nadając pustym godzinom wartości. Opiekunka szopki w Bardzie nie miała szczęścia w życiu. Trafiła na Dolny Śląsk po wojnie, podobno pochodziła z Grodna, gdzie była nauczycielką i malarką. Podczas transportu ze Wschodu straciła swoje małe dziecko, stało się to w mroźną Wigilię. Jej mąż przepadł już kilka lat wcześniej zabrany przez Rosjan i wywieziony na Wschód. Znalazła się sama w obcej rzeczywistości. Ponieważ miała wykształcenie artystyczne, przydzielono jej opiekę nad znajdującą się w Bardzie ruchomą szopką i zamieszkała w mieszkaniu przylegającym do niej. „Gdy pierwszy raz zobaczyła, jak szopka działa popłakała się”53. Szopka wzbudziła w Kowalskiej zachwyt i poświęciła swój czas. Oprowadzała wycieczki, zamówiła kartki z jej wizerunkiem, wystawiła księgę pamiątkową. Dbała o szopkę. Ciągle nachodziła pana M., gdy coś się zepsuło. Wciąż pytała, czy taka ilość turystów przypadkiem szopce nie zaszkodzi.
„Przy drobnych naprawach pan M. zauważył, że w szopce stale czegoś przybywa, coś się zmienia. Na przykład pociąg: jechał wysoko, tuż nad niebieskimi chórami wśród naprędce domalowanego zimowego krajobrazu. (…) Tego był pewien – pociągu tu wcześniej nie było. I kiedy już szedł do niej, żeby jej to poruszony opowiedzieć, w jednej chwili zrozumiał oczywisty fakt – to ona zrobiła ten pociąg, a przedtem kaczki. Wtedy też przystanął, zapalił papierosa i powoli wrócił do swoich spraw. (…) I potem nie dał jej poznać, że wie. (…) Niechże tak będzie, myślał. Niechże znajdą swoje miejsce spalone wsie i ruiny miast, i nawet miniaturowe cmentarzyki z krzyżami cieńszymi od zapałek. Niechże jej będzie, myślał, robi przecież rzecz dobrą, nie niszczy, lecz dodaje, czyli nawet więcej niż by tylko naprawiała. Więcej niż by po prostu dbała”54.
Pan M. odkrył tajemnicę Kowalskiej – w zaciszu własnego mieszkania, tak by nikt nie wiedział, umieszczała w szopce stale nowe elementy, błahe jak kaczki, ale także i znaczące, jak spalone wsie, cmentarze, place ogrodzone kolczastym drutem, drobne ostrza szubieniczek, małe figurki ludzi z krwawymi plamami na koszulach, które z łatwością możemy umiejscowić w naszej historii. Tworzenie tego, zapełniało czas, pozwalało jej duszy poczuć radość tworzenia. Ukoronowaniem jej pracy była księga pamiątkowa, którą założyła, sądząc, że wszyscy tak i ona sama doznają wzruszenia widząc, okazałość i piękno szopki. Ona stanowiła dla niej sens życia. Utrzymywała w miarę stałą temperaturę w pomieszczeniu, mimo że w zimie przydziały węgla były znikome. Podobno spędzała w niej całe dnie – pan M. często widział ją jak kucała przy którymś ze szczegółów i poruszając tylko głową zmieniała kąt widzenia. Po wiosennych ulewach skarpa, na której stał budynek szopki obsunęła się. Zawaliła się jedna ze ścian, co na stałe uszkodziło mechanizm szopki. Kowalska zmarła na raka dwa lata po katastrofie.
Autorka tworzy fikcyjną opowieść o szopce i umieszcza ją w rzeczywistym miejscu, opisuje jej szczegóły i zmyśloną historię, aby pokazać magiczność przedmiotu, który powoduje, że nieszczęśliwa kobieta przywiązuje się do niego. Umieszczona przez autorkę historia szopki, potraktowana została nawet jako prawdziwa i „wymknęła się literaturze, wchodząc z butami w życie”55. Do dziś autorka musi wyjaśniać, że jest to historia przez nią wymyślona i całkowicie fikcyjna.
Maria po stracie dziecka znalazła rzecz, o którą mogła się troszczyć. Szopkę. W dodatku miała wpływ na jej wygląd. Mogła ją tworzyć prawie przez nikogo niezauważona, gdyż obfitość szopki była tak duża, że nikt nie był w stanie zapamiętać jej bogactwa. Kowalska dodaje do szopki elementy, które jej samej wydają się znaczące. Uważała, że te rzeczy powinien zobaczyć rodzący się Chrystus, a także ludzie odwiedzający szopkę. Ponieważ, jak twierdzi narrator, skoro boskie narodziny dzieją się zawsze i wszędzie, skoro dotyczą każdej rzeczy, to cały świat trzeba przedstawić rodzącemu się Dzieciątku. Szopka motywuje także Kowalską do podjęcia działań w jej własnym życiu – naukę niemieckiego i rozpoczęcia studiów, które pomogły jej zgłębić historię szopki. Maria miała tylko szopkę, nieszczęście ją wyobcowało.
W opowiadaniu przedstawiona jest historia kobiety, która w momencie, kiedy traci to, co dla niej było najcenniejsze, czyli męża i dziecko, znajduje sobie coś zastępczego, przedmiot, który traktuje nie tylko nabożnie, ale i z czułością przysługującą wyłącznie człowiekowi. Jednocześnie doświadczając wielu nieszczęść, pragnie się nimi z kimś podzielić. Na świadka swojej artystycznej wypowiedzi wybiera rodzące się dzieciątko, małego Chrystusa. Kowalska nie ma już dziecka, któremu mogłaby przekazać własne spostrzeżenia, rady i własne postrzeganie świata. Nie ma też przyjaciół, ponieważ w tym małym górskim mieście, zaraz po wojnie trudno jej było spotkać kogoś, z kim mogłaby porozmawiać. Pan M. pomaga jej czasem, przynosi drobne smakołyki, jednak budzi w nim ona jedynie litość i współczucie.
Dzięki szopce mogła się rozwijać artystycznie, przedłużając żywot swoim zdolnościom i pomysłom, a także swobodnie i do woli patrzeć na mechanizm szopki. Była ona na tyle wielopłaszczyznowa, że mogła na nią patrzeć godzinami. Tokarczuk tą krotką historią pokazuje nam nie tyle Kowalską, co szopkę. Pokazuje przedmiot, który można pokochać i do którego można się przywiązać na tyle, aby stanowił o sensie naszego życia, o porządku dnia. Szopka stanowi w tej opowieści magię, jest czymś niespotykanym. Cieszy oczy i jest niezbędna, bo potrzebna bohaterce – stanowi centrum jej życia. „Ta nieustannie rozbudowywana szopka jest jakby zbiorowym listem otwartym z zapomnianej prowincji, z miejsca – nigdzie, peryferii kosmosu”56.
Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.