www.eprace.edu.pl » kobiety-w-prozie-tokarczuk » Kochanka

Kochanka

Przeczytała w gazecie, że jej dawny ukochany będzie w Allenstain. Świadomość, że będzie tak blisko nie pozwoliła jej zasnąć. Wszystko nagle w niej ożyło, a może nigdy nie umarło i zawsze w niej było. W myślach wyobrażała sobie ich spotkanie, jego zaskoczenie, minę.

Rano oznajmiła mężowi, że chce wyjechać na kilka dni do ojca. Spakowała się, wsiadła do pociągu. W czasie drogi wspominała dawne czasy. Moment, kiedy poznała pisarza. Jego blond włosy. Ich pośpieszną noc w hotelu, a przede wszystkim łazienkę, w której kiedy on jeszcze spał, oglądała jego pędzel do golenia i drewnianą mydelnicę. Te przedmioty wzruszyły ją na tyle, że potraktowała ten moment, jako początek jej miłości do niego.

Po przyjeździe do Allenstain w jedynym hotelu w mieście, zapytała czy tutaj zatrzyma się pisarz. Wynajęła pokój i poszła się odświeżyć. Upięła starannie włosy, skrapia się perfumami.

Odpoczywając, wspominała wspólnie spędzone przez nich chwile w Wenecji. Pamiętała jak ze szczegółami opowiadał jej o swojej rodzinne. Charakteryzował tych ludzi jakby każdy z nich był kimś wyjątkowym.

Patrząc na zegarek pomyślała, że właśnie jest sjesta w pokoju dzieci, zatęskniła za ich zapachem. Ponieważ miała sporo czasu poszła na kawę a potem udała się w stronę dworca. Na pustym peronie znów zagłębiła się we wspomnieniach. Miała przed oczami ich rozstanie w Wenecji, jego łzy, jego listy.

Zobaczyła pisarza dopiero przy wyjściu z dworca. Otaczała go młodzież, jednak dostrzegła jego twarz. Był inny, bardziej dopasowany, siwiejący.

Ostatni list, jaki od niego dostała kończył się tak „nie chodzi mi o nic innego w życiu, o to tylko żeby pisać. Wiem, że mnie zrozumiesz”96. Jednak pół roku później, łasy na tytuły ożenił się z córką jakiegoś profesora. Napisała wtedy do niego długi list. Domyślała się, że nie doczytał go do końca, pewnie wyrzucił albo spalił, bo nigdy nie dostała odpowiedzi. Przez następne lata z gazet dowiadywała się jakichś szczątkowych informacji o jego życiu, dzieciach, kolejnych książkach. Dręczyła ją obsesja, że w jego książkach znajdzie jakiś znak dla siebie, wytłumaczenie dla tego strasznego zdania.

Była jedną z pierwszych osób, które przyszły do miejscowego teatru gdzie miał odbyć się odczyt. Na spotkaniu w teatrze znów mogła mu się przyjrzeć. „Tchnęło od niego jakąś czystością”97, był ogolony, blady, elegancki. To przypomniało jej jego bose stopy, jego twarz i chłopięcy uśmiech, kiedy leżał na niej, z oderwanym guzikiem od koszuli, mokry od potu.

Usiadł, wyciągnął papiery i przejechał wzrokiem po sali. Zadrżała, kiedy poczuła jego wzrok na sobie. Ale była za daleko, żeby mógł ją poznać. Jednocześnie uświadomiła sobie, że poznałaby go wszędzie z każdej odległości. Była zawiedziona jego zachowaniem – nie przedstawił się, nie podziękował mieszkańcom, nie pochwalił miasta. Mówił o muzyce, „z arystokratyczną elegancją, nic ponad, nic pod”98. Uchwyciła z tego może jedno zdanie.

Poczuła się ogromnie samotna i nic nie było w stanie tego zmienić, zastanawiała się, dlaczego człowiek nigdy nie docenia tego, co ma, dlaczego zawsze chce czegoś, czego nie może mieć, czemu jest w ludziach taka skaza.

Kiedy skończył i zaczął podpisywać książki wyszła i wróciła do hotelu, ale za kontuarem nie było recepcjonisty. Sama wzięła klucz, a po chwili namysłu sięgnęła jeszcze po drugi, od pokoju swojej dawnej miłości. Kiedy weszła do tego pokoju, rozejrzała się. Z rzeczy jej znajomych rozpoznała w łazience jedynie drewniane pudełko na mydło. Po tym, kiedy on odszedł szukała takiego w drogeriach, jednak nigdy nie znalazła. Słysząc hałas, uciekła na swoje piętro.

Kiedy płaciła za pokój, recepcjonista pochylił się nad nią i szepnął do niej: „to właśnie jest ten T.” Chciała się odwrócić, ale nie mogła. Zastygła na chwilę w bezruchu i poczuła się ogromnie ciężka. Wsiadła do dorożki, a koń chyba poczuł jej ciężar, bo nie chciał ruszyć. Na dworzec powiedziała.

Pisarz nigdy jej nie wyjaśnił, dlaczego ją zostawił, jego ostatnie zdanie okazało się nieprawdziwe, w momencie, kiedy ożenił się z córką profesora. Nie miał odwagi powiedzieć jej prawdy i dlatego ona wciąż żyła nadzieją, że to nie była dla niego tylko erotyczna przygoda, bo przecież płakał, kiedy się rozstawali, przecież tak im było dobrze ze sobą. Kochanka nie jest w stanie zaakceptować faktu, że jej pisarz, dawno już o niej zapomniał i w żadnej z jego książek, które uparcie wertowała i czytała po parę razy, nie znajdzie ukrytego znaczenia przeznaczonego tylko dla niej.

Bohaterka ma już ułożone życie, męża, dzieci. Tylko ten niedokończony romans ciągle żyje w jej podświadomości. Jakaś jej cząstka, wciąż za nim tęskni. Na wieść, że będzie w pobliżu rzuca dom i wyjeżdża, właściwie sama nie wiedząc, czemu. W myślach układa sobie scenariusze spotkania oraz dokładnie wyobraża moment, w którym on ją pozna i zostawi wszystko, żeby z nią porozmawiać. Jednak, gdy ma sposobność, kiedy mogłaby wszystko wyjaśnić, usłyszeć jakieś słowa rezygnuje.

Po przeczytaniu dręczy nas myśl, dlaczego ona ucieka, czy boi się konfrontacji własnych wspomnień o nim z brutalnymi słowami, z rzeczywistością, a może ta podróż uświadamia jej, że ten mężczyzna jest wyjątkowy jedynie w jej wspomnieniach.

W rzeczywistości jest egoistą, który dla blichtru ożenił się z córką profesora. Gardzi mieszkańcami małego miasteczka, traktując swój odczyt jak nudny obowiązek. Mówi monotonie, świadomie w swoim odczycie chwali się wiedzą, nie zastanawiając się nawet czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla słuchających go ludzi.

Nie dowiemy się, czy po powrocie do domu kochanka nadal w każdej perfumerii będzie pytać o drewniane pudełko na mydło, czy będzie go wspominać mając swój własny niezburzony jego przykrymi słowami mikroświat. Być może to ponowne spotkanie, choć z daleka, spowodowało, że zobaczyła go w innym świetle. Odkryła, że kocha wspomnienia i człowieka, który dawno przestał istnieć, bądź istniał tylko w jej mirażach z przeszłości.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.